Drobnokomórkowego raka płuc co roku diagnozuje się u ok. 3 tys. Polaków. To najbardziej agresywny typ nowotworu płuc, który szybko daje przerzuty i prowadzi do śmierci w ciągu roku, dwóch lat. Do tej pory lekarze mieli do dyspozycji jedynie chemioterapeutyki i radioterapię, ale kwalifikowało się do nich zaledwie 20 proc. pacjentów. Pozostali byli skazani na leczenie paliatywne, czyli łagodzenie bólu. Po 20 latach prac naukowo-badawczych i przebadaniu ponad 70 innych cząsteczek naukowcy trafili na lek, który wydłuża życie chorych i poprawia jego jakość.
W Polsce każdego roku na raka płuc choruje i umiera około 22–23 tys. osób. Ten typ nowotworu wśród kobiet zajmuje trzecie miejsce pod względem częstotliwości, ale powoduje większą śmiertelność niż dużo częstszy rak piersi. Z kolei wśród mężczyzn jest to najczęściej występujący nowotwór (1/5 wszystkich zachorowań). WHO wyróżnia dwie główne grupy raka płuc – niedrobnokomórkowe (NDRP) oraz drobnokomórkowe (DRP). Pierwszy z nich odpowiada za ok. 80 proc. wszystkich zachorowań, lekarze zaś mają do dyspozycji rozbudowaną ścieżkę terapeutyczną, a w ostatnich latach zarejestrowano kilka innowacyjnych terapii, które Ministerstwo Zdrowia objęło refundacją.
– Sytuacja chorych na raka niedrobnokomórkowego zmieniła się diametralnie w ciągu ostatnich kilku lat. Są możliwości leczenia z udziałem tzw. leków ukierunkowanych molekularnie. Badamy genom komórki nowotworowej, znajdujemy określone zaburzenie molekularne i odnajdujemy lek wycelowany w to zaburzenie. Drugi aspekt to pojawienie się tzw. leków immunokompetentnych, które powodują reaktywację układu immunologicznego organizmu. Po ich podaniu organizm sam rozpoznaje komórki nowotworowe i potrafi je skutecznie eliminować – mówi agencji Newseria Biznes prof. dr hab. n. med. Dariusz M. Kowalski z Kliniki Nowotworów Płuca i Klatki Piersiowej warszawskiego Centrum Onkologii, prezes Polskiej Grupy Raka Płuca.
Raka drobnokomórkowego diagnozuje się u ok. 2,5 – 3 tys. pacjentów rocznie. Obserwowane pod mikroskopem komórki DRP są niewielkich rozmiarów, a wypełnione są przede wszystkim jądrami komórkowymi. Ten typ nowotworu bardzo szybko postępuje i daje przerzuty, prowadząc do śmierci chorego w ciągu 12–24 miesięcy.
– Rak drobnokomórkowy jest jednym z najbardziej agresywnych nowotworów. Bardzo szybko podwaja swoją masę, szybko daje przerzuty. Dlatego kluczowa jest szybkość rozpoznania choroby, potwierdzenia histopatologicznego i wdrożenia odpowiedniego leczenia – mówi dr n. med. Izabela Chmielewska z Kliniki Pneumonologii, Onkologii i Alergologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
– Pomiędzy tymi dwoma typami nowotworów jest ogromna przepaść. Nowotwory niedrobnokomórkowe, które stanowią ponad 80 proc. przypadków, to głównie domena leczenia chirurgicznego, radioterapii, radiochemioterapii i potem nowych leków. Natomiast rak drobnokomórkowy to nowotwór o olbrzymiej agresji. Ma predylekcję do dawania przerzutów, m.in. do ośrodkowego układu nerwowego. Zasadnicze leczenie polega na skojarzeniu radioterapii i chemioterapii, ale do tego kwalifikuje się mniej niż 20 proc. chorych. To oznacza, że mamy 80 proc. chorych leczonych wyłącznie paliatywnie – mówi prof. Dariusz Kowalski.
W leczeniu DRP lekarze mieli dotąd do dyspozycji głównie chemioterapeutyki starej generacji (chemioterapia polega na bezpośrednim uszkadzaniu komórek nowotworowych za pomocą substancji chemicznych, ale jest wysoce toksyczna dla organizmu chorego) i radioterapię. Taka terapia na ogół daje dobre wyniki, ale choroba bardzo szybko nawraca i prowadzi do śmierci.
– Wiemy, że nawrót choroby następuje praktycznie u każdego pacjenta z postacią rozsianą. To znaczy, że po zakończeniu leczenia pacjent zostaje z tykającą bombą. W każdej chwili może się dowiedzieć z kolejnej tomografii, że choroba nawróciła i wystąpiły kolejne przerzuty – mówi dr Izabela Chmielewska.
Standardy leczenia stosowane w DRP pochodzą z końcówki lat 70. Od tego czasu firmy farmaceutyczne przebadały już ponad 70 cząsteczek i żadna z nich dotąd nie okazała się przełomem w leczeniu drobnokomórkowego raka płuca.
– Przez ostatnich 40 lat w zakresie jego leczenia nic się nie działo. Wszystkie badania, które były podejmowane celem wydłużenia czasu przeżycia chorych, kończyły się skutkiem negatywnym. Dopiero od kilku miesięcy mamy badania dotyczące leku immunokompetentnego – atezolizumabu, które wykazały, że dodatek tego leku do klasycznej chemioterapii poprawia całkowity czas przeżycia chorych i czas wolny od progresji. Ta immunoterapia w połączeniu z chemioterapią to pierwsze światełko w tunelu i krok ku temu, żeby zwiększyć efektywność stosowanego leczenia – mówi prof. Dariusz Kowalski.
Atezolizumab to pierwszy jak dotąd zarejestrowany lek na drobnokomórkowego raka płuca. Ta sama cząsteczka została już wcześniej zarejestrowana również w leczeniu raka niedrobnokomórkowego w pierwszej linii (w połączeniu z chemioterapią) oraz w drugiej linii (niezależnie od typu nowotworu).
– Atezolizumab jest pierwszą immunoterapią w raku DRP, co daje nam ogromne nadzieje. Stwarza szansę na wydłużenie życia pacjentów i poprawienie jego jakości przy jednoczesnym zachowaniu bezpieczeństwa, bo ten lek znamy już doskonale z leczenia raka niedrobnokomórkowego, gdzie okazał się skuteczny i bezpieczny – mówi dr Izabela Chmielewska.
Immunoterapeutyki stymulują komórki odpornościowe organizmu pacjenta, tak aby same niszczyły zmiany nowotworowe. Obecnie ten typ leków uważa się za przełom w medycynie, który diametralnie zmieni leczenie m.in. wielu nowotworów czy chorób autoimmunologicznych.
– Stoimy najprawdopodobniej przed pierwszym wielkim przełomem, więc mam olbrzymią nadzieję, że ta nowa metoda terapeutyczna będzie dostępna dla naszych pacjentów, tak jak jest dostępna dla chorych z Unii Europejskiej – dodaje prof. Dariusz Kowalski.
Lekarze podkreślają, że dzięki immunoterapii w przyszłości DRP może stać się chorobą przewlekłą, z którą pacjenci mogą normalnie funkcjonować latami – podobnie jak w tej chwili ma to miejsce w przypadku niedrobnokomórkowego raka płuca.
– Pacjenci z drobnokomórkowym rakiem płuca potrzebują niesamowitego wsparcia. Szczególnie rodziny, które szukając informacji o diagnozie, dowiadują się, że jest to bardzo agresywna odmiana nowotworu. Chcą wiedzieć, jakie szanse mają najbliższe im osoby. Po wielu latach, kiedy w leczeniu tego typu raka płuca nie było mocnego efektu, pojawiła się iskierka nadziei w postaci immunoterapii – mówi Krystyna Wechmann, prezes Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych.