niedziela, 24 listopadaCodzienne Wiadomości Biznesowe
Shadow

Chiny i Azja będą nowym gospodarczym liderem. Polskie firmy muszą być tam obecne, jeśli chcą się liczyć na globalnych rynkach

– W Chinach ważne jest to, z kim robi się biznes. Relacja jest czasami równie ważna jak cena i jakość. To oznacza, że np. bardzo dużo rozmawia się na tematy niezwiązane z biznesem. Tego nie ma w Europie Zachodniej, Europie Północnej czy w Stanach, gdzie te dyskusje są szybkie, konkretne, dotyczące stricte kwestii biznesowych – mówi Radosław Pyffel, ekspert Instytutu Sobieskiego, autor książki „Biznes w Chinach – jak odnieść sukces w chińskim świecie”. Jak wskazuje, ze względu na te bariery kulturowe i geograficzne polskim firmom o wiele łatwiej jest prowadzić ekspansję na rynkach sąsiednich i w obrębie UE. W Chinach operuje ich stosunkowo niewiele, ale tamtejszy rynek – m.in. ze względu na rosnącą rolę Chin w światowej gospodarce – jest dla nich coraz atrakcyjniejszy.

– Region Azji i Pacyfiku jest dziś najszybciej bogacącym się regionem świata, gdzie najszybciej powiększa się klasa średnia, która jest też coraz bogatsza. I Azja jest przyszłością. Europa już osiągnęła pewien poziom rozwoju, natomiast Azja cały czas się rozwija. Bardzo wielu ludzi wciąż przeprowadza się ze wsi do miast, zwiększa swój dochód, poszukuje nowych produktów. Poza tym ten region staje się światowym trendsetterem  już widzimy coraz więcej np. filmów, muzyki i coraz więcej rzeczy, które tam powstają i zaczynają nadawać ton na całym świecie. I jeżeli firma chce się liczyć nie tylko w Polsce, ale prowadzić działalność na globalną skalę, to po prostu musi w Azji w jakiejś formie się odnaleźć – mówi Radosław Pyffel.

W rejonie Azji największym partnerem handlowym dla Polski są Chiny. To drugie co do wielkości największe źródło polskiego importu, choć wśród rynków eksportowych dla polskich towarów zajmuje znacznie odleglejszą pozycję, co przekłada się na rokroczny, wysoki deficyt w wymianie handlowej. Ze względu na rosnącą rolę Chin w światowej gospodarce tamtejszy rynek – z dostępem do 1,4 mld bogacących się konsumentów i solidnym wzrostem PKB – jest jednak dla polskich firm bardzo perspektywiczny, chociaż w tej chwili operuje na nim relatywnie niewiele rodzimych przedsiębiorstw.

– To jest wciąż rynek odległy. On nie jest priorytetowy dla polskich firm, więc niewiele ich tam istnieje, choć niektórym się udaje. Zwłaszcza z branży kosmetycznej i spożywczej, coraz częściej na chińskim rynku pojawiają się też firmy z branży videogamingu – mówi ekspert Instytutu Sobieskiego.

Wśród największych firm z Polski, które operują na chińskim rynku, są m.in. Selena (producent chemii budowlanej), Davis International (produkcja materiałów obiciowych do mebli), Aero AT (produkcja samolotów i części lotniczych), Aiut (produkcja części samochodowych i doradztwo techniczne), Sanok Rubber Company (produkcja uszczelnień dla karoserii samochodowych, okien i szaf sterowniczych) oraz Maflow Poland (produkcja przewodów klimatyzacyjnych i przewodów gumowych).

 Dużo jest też firm, które ściągają stamtąd komponenty, bo przecież cała produkcja została w ostatnich dwóch dekadach przeniesiona do Azji. I pandemia pokazała, jak bardzo zależymy w tej chwili od Azji i Chin. Poza tym dotąd nie było jakiejś chęci ekspansji zagranicznej polskich firm na tamtejszy rynek. To jest jednak olbrzymi kraj, wymaga dużych inwestycji. Tymczasem w Polsce mamy głównie MŚP, więc niewielu z nich się to udało. Może właśnie poza branżą kosmetyczną, spożywczą i jakimiś pojedynczymi przedsiębiorstwami z innych sektorów – mówi Radosław Pyffel.

Ekspert Instytutu Sobieskiego wskazuje, że ze względu m.in. na bariery geograficzne i kulturowe polskim firmom o wiele łatwej jest prowadzić ekspansję na rynkach sąsiednich i w obrębie Unii Europejskiej.

– Chiny są jednak dużym wyzwaniem, są odległe i są jednym z najbardziej konkurencyjnych rynków świata. Tak więc wiadomo, że dla polskich firm dużo łatwiejsze są rynki Unii Europejskiej. I to jest przyczyna, dla której niewiele przedsiębiorstw decyduje się na ekspansję w Chinach. Niewielu się to też udaje, bo to wymaga olbrzymiej determinacji, inwestowania w przyszłość, spoglądania w przód i wyprzedzania pewnych trendów – mówi Radosław Pyffel.

Jak podkreśla, utrudnieniem dla polskich firm jest chociażby inna kultura prowadzenia biznesu, która w Chinach ma dużo spokojniejszy charakter i bazuje na osobistych relacjach.

– Ważne jest to, z kim robi się ten biznes. Relacja jest czasami równie ważna, co cena i jakość. I to oznacza, że np. bardzo dużo rozmawia się na tematy niezwiązane z biznesem, jest wiele spotkań, które z interesami mają niewiele wspólnego. Tego nie ma w Europie Zachodniej, Europie Północnej czy w Stanach, gdzie te dyskusje są szybkie, konkretne, dotyczące stricte kwestii biznesowych – mówi ekspert. – Dużo piszemy o tym w najnowszej książce „Biznes w Chinach”, w której rozmawiam z polskimi przedsiębiorcami z sukcesem działającymi na tamtym rynku.

Według statystyk opracowanych przez geopolityczny think tank Warsaw Institute dynamika wzrostowa w obszarze polsko-chińskiej wymiany handlowej, obejmująca zarówno import, jak i eksport, jest zauważalna już od lat. W 2020 roku jej wartość po raz pierwszy przekroczyła 30 mld dol., przy 12-proc. dynamice wzrostu r/r. Chiny sprzedały towary o wartości 27 mld dol. oraz zakupiły 4,3 mld dol. polskich produktów. Polska natomiast odnotowała w ubiegłym roku rekordowy jak dotąd deficyt w handlu dwustronnym z Chinami, który wyniósł 22,4 mld dol.

Główną pozycję w strukturze polskiego eksportu do Chin zajmuje miedź i wyroby z miedzi, ale wśród innych eksportowanych przez Polskę towarów są też m.in. meble, maszyny i urządzenia mechaniczne oraz ich części. W drugą stronę ponad połowa produktów importowanych z Chin do Polski należy do grupy towarów wysoko przetworzonych. To m.in. telefony komórkowe, komputery i konsole do gier wideo, choć istotną pozycję zajmują także odzież i tekstylia oraz zabawki, gry i artykuły sportowe.